Ten King to naprawdę kawał porządnego ręcznika i powiem szczerze – zrobił na mnie ogromne wrażenie. Już przy pierwszym przejechaniu po masce zauważyłem, jak mocno wciąga wodę. Normalnie byłem w szoku, bo zamiast męczyć się z wycieraniem i poprawianiem, tutaj wystarczyło położyć go na lakier, przeciągnąć i od razu powierzchnia była sucha. Zero smug, zero zacieków – takie efekty to dla mnie coś nowego. Mam Subaru BRZ i to nie jest małe auto do osuszania, a miałem wrażenie, że King spokojnie dałby radę jeszcze raz zrobić całe auto bez wykręcania. Chłonność jest po prostu kosmiczna. Co ważne – jest bardzo miękki i delikatny, więc nie ma stresu, że coś porysuje lakier. To dla mnie kluczowe, bo zawsze mam obawy przy nowych ręcznikach, a tutaj od razu poczułem, że to sprzęt z najwyższej półki. Sama praca z nim to przyjemność. Ręcznik jest gruby, solidny i dobrze leży w dłoniach, a do tego wygląda naprawdę profesjonalnie. Czuć, że został zrobiony z myślą o detailingu, a nie jako zwykły kawałek mikrofibry. To takie narzędzie, które od razu robi różnicę – zamiast się męczyć, człowiek po prostu cieszy się tym, jak łatwo i szybko ogarnia auto. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się aż takiego efektu. Miałem wcześniej kilka różnych ręczników, ale żaden nawet nie zbliżył się do tego, co oferuje King. Tutaj naprawdę można poczuć, że to produkt z najwyższej półki – wygoda, bezpieczeństwo i przede wszystkim efekt końcowy, który robi robotę. Dla mnie rewelacja. Gdyby ktoś zapytał, czy warto, odpowiedź mam tylko jedną: brać w ciemno. King to zupełnie inna liga i nie wyobrażam sobie teraz wrócić do czegoś innego.