Po kilku myciach Kiurlab Sourberry mogę powiedzieć, że to jeden z najbardziej przewidywalnych i skutecznych kwaśnych szamponów, jakich używałem. Najbardziej doceniam to, jak szybko zaczyna działać na osady mineralne — szczególnie na dolnych partiach drzwi i klapie bagażnika, gdzie zwykle zbiera mi się najwięcej water spotów. Po rozrobieniu w pianownicy daje stabilną, jednolitą pianę, która dobrze trzyma się powierzchni i realnie pomaga w rozpuszczaniu nalotów. Pracując metodą „na dwa wiadra”, bardzo wyraźnie czuć poślizg — rękawica sunie gładko po lakierze i faktycznie minimalizuje to ryzyko mikrorys, co przy kwaśnych szamponach nie zawsze jest normą.
Co ważne, Sourberry nie osłabia powłoki — po każdym użyciu zauważam, że hydrofobowość wraca do stanu prawie jak po aplikacji. Zostawia lekko „szkliste” wykończenie, bez smug czy tępych plam, które niektóre agresywniejsze kwaśne szampony potrafią zostawić. Bardzo dobrze sprawdza mi się jako etap odświeżający albo przed dokładnym przygotowaniem auta do ponownego zabezpieczenia. Krótko mówiąc — produkt pewny, wydajny i naprawdę użyteczny, jeśli zależy komuś na utrzymaniu lakieru w dobrej kondycji.