Niedawno stanęłam przed wyborem odpowiedniego preparatu do zabezpieczenia lakieru w moim samochodzie. Auto, mimo swojego wieku, nadal prezentuje się bardzo dobrze i zależy mi, żeby ten stan utrzymać jak najdłużej. Po delikatnej, dostosowanej do kondycji, korekcie lakieru zdecydowałam się na aplikację jednej warstwy powłoki G-FINITY. Taki minimalny wariant wybrałam celowo – chciałam sprawdzić, jak zachowa się produkt pod kątem trwałości i efektu hydrofobowego. Po kilku miesiącach użytkowania jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Samochód świetnie się prezentuje zarówno w słońcu, jak i podczas deszczu. Zaskoczyło mnie też, jak łatwo domywa się po dłuższych, autostradowych trasach. Zachęcona pierwszymi wrażeniami, bez wahania sięgnęłam po ten sam produkt przy drugim, dużo bardziej wymagającym aucie. Tym razem to klasyk z ponad 30-letnim, akrylowym lakierem. G-FINITY poradziła sobie znakomicie – podbiła głębię koloru, lekko przyciemniła lakier i nadała mu zupełnie nowego wyrazu. W tym przypadku zdecydowałam się na dwie warstwy i już po pierwszym myciu widzę, że efekt hydro jest jeszcze mocniejszy niż przy jednej. Na temat samoregeneracji, o której wspomina producent, wypowiem się za jakiś czas – dam znać, jak sprawdzi się to w praktyce. Na ten moment: duże brawa dla G-FINITY.