Zanim ją kupiłem, testowałem kilka innych szczotek – jedne były zbyt twarde, inne za miękkie, niektóre praktycznie nie czyściły (albo gubiły włosie). Tutaj producent trafił w balans. Włosie (50% naturalne, 50% syntetyczne) jest gęste, elastyczne i idealnie dopasowuje się do faktury skóry. Można spokojnie pracować nawet na delikatnych fotelach bez stresu, że coś się porysuje.
Pracuję z Leather Cleanerem i ta szczoteczka wręcz stworzona jest do piany – pięknie ją rozprowadza, a jednocześnie dociera głęboko w pory skóry, wyciągając z nich cały brud. To jeden z tych momentów, kiedy widzisz, że coś naprawdę działa – piana staje się szara, a powierzchnia odzyskuje naturalny, świeży mat.
Na plus zasługuje też sama konstrukcja. Drewniana, ergonomiczna rączka idealnie leży w dłoni i daje pełną kontrolę, nawet gdy ręce są wilgotne. Nie męczy dłoni, co przy dłuższej pracy ma ogromne znaczenie - całe auto można zrobić bez większego zmęczenia. Po kilku czyszczeniach włosie nie wypada, nie odkształca się – po prostu wygląda jak nowe. Widać, że to nie jest produkt „na chwilę”, tylko solidny sprzęt dla kogoś, kto lubi dbać o auto.
Największy plus? Po czyszczeniu fotele nie tylko wyglądają lepiej, ale też stają się przyjemne w dotyku, miękkie, pozbawione starego filmu z brudu i środków pielęgnacyjnych. Z odżywką do skór po czyszczeniu tworzą duet idealny – efekt wizualny i zapachowy naprawdę robią robotę.
Podsumowując – Fresso Leather Brush to przykład, że nawet tak proste narzędzie może mieć ogromny wpływ na efekt końcowy. Jest skuteczna, bezpieczna i po prostu przyjemna w użyciu. Dla mnie – obowiązkowy element zestawu każdego, kto naprawdę chce zadbać o swoją tapicerkę. Raz spróbujesz i nie wrócisz do żadnej innej.