Nie będę ściemniał – pierwsze użycie tego żelu to jak scena z horroru. Lejesz, czekasz… i nagle felgi zaczynają krwawić. Ale to właśnie znak, że Elixir robi robotę – wyciąga cały ten metaliczny syf, który wgryzł się w felgę jak zły sen. Konsystencja? Żel – więc nie spływa po sekundzie, tylko siedzi tam, gdzie trzeba.
Zapach? No wiadomo, że to deironizer, więc cudów nie ma – ale nie urywa nosa, da się żyć. Efekt? Felgi wyglądają, jakby dopiero zeszły z taśmy. I to bez szorowania godzinami – wystarczy psik, odczekaj, spłucz. Dla mnie must-have przed woskiem czy ceramiką. Bo jak czyścić, to porządnie – a nie po łebkach. Polecam!